Jest takie pewne powiedzenie w języku polskim, nad którym ostatnio się trochę zastanawiałem. Wiecie, to jeden z tych momentów kiedy mózg wchodzi na poziom delikatnej abstrakcji i zaczyna zagłębiać się w rzeczy w zasadzie nieistotne. W końcu jednak doszedłem do wniosku, że zostało ono stworzone przez jakiegoś nieudacznika, który próbował być w czymś lepszy, ale nigdy mu nie wychodziło (ponoć Wolter jest jego twórcą, ale jakoś nie chce mi się w to wierzyć). Bo przysłowia:
„Lepsze jest wrogiem dobrego”
Inaczej się wytłumaczyć nie da. Oczywiście mówi się również w podobnym kontekście, że „zwycięskiej drużyny się nie zmienia”, ale ten kto choć trochę obserwuje sporty drużynowe wie, że mija się to z rzeczywistością totalnie. Powód jest prosty – to, do czego się przyzwyczajamy, szybko staje się najpierw powszechne, potem nieadekwatne lub passe, a na koniec jest już zwyczajnie nieużywalne z powodu przedawnienia.
Możemy więc spokojnie uznać, że to powyższe przysłowie wsadzamy między bajki. Lepsze jest po prostu lepsze.
Bez lepszego by nie było postępu. Zamiast tego pisałbym Wam na ścianie jaskini jak to fajnie było upolować tego mamuta za pomocą ociosanej, drewnianej dzidy. A nie, przepraszam. Namalowałbym Wam, bo skoro obrazki działają, to po co szukać czegoś takiego jak pismo?
Inna sprawa to fakt, w którą stronę ten cały rozwój idzie. Cóż, patrząc na ilość nowości, którymi z każdego zakątka jesteśmy zasypywani, pewnie wiele się nie pomylę jak powiem, że 95% nowości w ciągu kilku (maksymalnie kilkunastu) miesięcy trafi do wiecznego lamusa. Spośród tych 95% co do większości można by powiedzieć – na szczęście, że tam trafi.
Natomiast spośród tych, które przetrwają dłużej, raczej niewielki procent może liczyć na to, by stać się rozwiązaniami obowiązkowy na najbliższe nawet nie lata, a dekady. Dlatego spośród tych rozwiązań, które mamy teraz w motoryzacji i o których nie raz gorączkowo dyskutujemy, postanowiłem wybrać kilka, które z pewnością zostaną z nami na dłużej:
-
KERS
Jak dla mnie najsłuszniejsze rozwiązanie w kwestii energii odnawialnej. Faktem jest, że ilość energii, którą generuje samochód podczas jazdy ogromna i tracona bezpowrotnie. Więc pomysł, by chociaż energię kinetyczną podczas hamowania przekształcić w energię potencjalną jest strzałem w 10-kę, który może mieć ogrom zastosowań.
Ale nas powinno zainteresować tylko jedno z nich, dokładnie to, które zostało zastosowane w Porsche 918 Spyder – stworzone tylko po to, by dawać dodatkowego kopa w plecy. Reszta zastosowań w zasadzie mnie nie interesuje.
-
Systemy antykolizyjne
Człowiek nie jest istotą idealną. Zdarza się nam zamyślić, zagapić, umykają nam niektóre znaki, nie zawsze jesteśmy wyczuleni na każdy bodziec, który dopływa do nas z otoczenia – trudno się dziwić, podobno mózg wyłapuje tylko to co ważne, bo inaczej byśmy zwariowali od ilości danych do przetrawienia.
Dlatego wszystkie te systemy, które są w stanie za nas zareagować w sytuacji krytycznej ą na wagę złota. Asystent hamowania, korekta toru jazdy, wykrywanie przechodniów itp. systemy są jak najbardziej potrzebne i powinny być stosowane nawet w najsłabszych wersjach wyposażenia. Nie wiem, jakieś prawo by na to napisać trzeba czy coś.
Zaznaczę jednak dość ważną rzecz – te systemy powinny wspierać, a nie zastępować kierowcę. A to jest duża różnica.
-
Ekrany zamiast zegarów
Tego nie unikniemy, choć nie podoba mi się to wcale. Prawda jest jednak taka, że interaktywne ekrany zamiast zegarów są przyszłością, której ekran umieszczony między standardowymi zegarami nie jest w stanie zastąpić. Wystarczy spojrzeć na ten ekran, który zastosowany jest w Audi TT by zrozumieć sens takiego rozwiązania:
Wprost przeciwnie do wszędobylskich ekranów dotykowych – dla mnie osobiście cała konsola zapełniona ekranem jest przesadą z punktu widzenia ergonomii przez brak czucia przycisków oraz brak możliwości korzystania w rękawiczkach. Połączenie touchpada/pokrętła z ekranem dotykowym i przyciskami zdaje się być najlepszym rozwiązaniem do którego trzeba będzie wrócić.
-
Ogniwa wodorowe
Już teraz prezes Nissana zapowiedział, że powoli kończą przygodę z samochodami elektrycznymi na rzecz napędzania ogniwami wodorowymi. Toyota już ma na rynku model, który z tego korzysta. I prawda jest taka, że nad samochodami w 100% elektrycznymi to rozwiązanie ma, przynajmniej teraz, ogromną przewagę i to przynajmniej z kilku oczywistych powodów.
Wystarczy zacząć od tego, ze ogniwa wodorowe wciąż transferują energię elektryczną, więc auto zachowuje się tak, jak auto elektryczne. Różnica jest jednak taka, że szybciej można je naładować do pełna (bo to przecież nie są baterie), auto zawsze ma taki sam zasięg (a baterie przecież tracą żywotność, nie ma problemu utylizacji baterii, a samo auto dodatkowo produkuje wodę. Są jakieś minusy? Ja ich nie widzę.
-
Komunikacja
W erze social media, kiedy każdy lubi (albo musi) być połączony ze wszystkim co jest tylko możliwe włączając w to pralkę (choć to w sumie jest całkiem wygodne), połączenie z samochodem wydaje się całkiem rozsądnym rozwiązaniem. Sprawdzanie poziomu paliwa, ciśnienia w oponach lub ewentualnych usterek, które automatycznie wysyłane są na telefon to coś, co faktycznie może być szczególnie przydatne dla osób, które nie mają przyzwyczajenia obchodzenia samochodu przed każdym startem.
A i tak najlepsze moim zdaniem jest automatyczne informowanie służb państwowych o wypadku. Must have w każdym samochodzie, bez wątpienia.
-
Turbo, kompresory etc.
O ile idea downsizingu moim zdaniem jest na wyczerpaniu, tak powszechne użycie kompresorów oraz turbo zdaje się być krokiem w dobrą stronę, choć znanym już od lat. Jednak większa moc, mniejsze spalanie, bardziej równomierne rozłożenie momentu obrotowego – oprócz faktycznie bardziej skomplikowanej konstrukcji to wszystko zdaje się przeważać na korzyść i trudno znaleźć jakiekolwiek minusy takiego rozwiązania. Oczywiście o ile projekt jest dobry i trwały, a z tym bywa różnie.
Cała reszta – hybrydy, typowe elektryki, downsizing w szczególności – te rozwiązania prędzej czy później muszą ustąpić czemuś lepszemu. Już teraz po małych silnikach widać, że raczej są u kresu swoich możliwości i wcale nie są tak oszczędne, jak chcieliby tego producenci. Również te dwie inne technologie nie są tak rozwinięte, jak byśmy tego oczekiwali po tylu latach prac i badań.
Jednego jestem jednak ciekaw – czy za kilka lat pojawi się w końcu coś, co odmieni w zupełności oblicze motoryzacji? A może coś takiego dzieje się już na naszych oczach?