Szczerze podziwiam motocyklistów i mówię to bez cienia złośliwości. Jest koniec listopada, przymrozki, zaczyna być ślisko. Ja, musząc przejść z budynku do samochodu, na samą myśl dostaję drgawek, nie mówiąc o tym co się dzieje, jak już jestem na dworze. Przenikliwy wiatr, mżawka, w samochodzie zimne fotele i kierownica. Generalnie masakra. A ci zapaleńcy, jak gdyby nigdy nic, póki nie ma grubej warstwy śniegu na drodze, wsiadają rano na motocykl i jadą sobie np. do pracy. Składam pokłony, ja bym tak nie dał rady. Kiedy, klnąc na zimę i cały świat, podgrzewam sobie kabinę, oni łamią kolejny sopel lodu który wyrósł pod kaskiem, przywierają do maszyny i jadą. Co z tego, że zimno, co z tego, że niebezpiecznie, co z tego, że wieczorem trzeba będzie siedzieć z nogami w misce gorącej wody, przykryty kocem z termoforem na głowie? To nic! Ważne, żeby jeszcze wykorzystać te ostatnie dni, kiedy asfalt jest suchy. To się nazywa prawdziwa pasja. A my siedzimy i się grzejemy na wygodnych fotelach.
Właśnie dzisiejszego ranka widziałem takich dwóch typów jak jechałem do pracy. Jeden na CBR’ze, drugi na jakimś Kawasaki, nie znam się niestety na motocyklach. Jestem w stanie rozpoznać ich może z dziesięć, raczej nie więcej. Kiedy jeden mnie wyprzedził, chciałem nawet z podziwu zrobić zdjęcie, ale po pierwsze nie zdążyłem, a po drugie byłoby tak zamazane, że i tak bym go tu nie wstawił. Czas zainwestować w kamerkę, ewidentnie.
Drugi jechał z naprzeciwka i obaj zrobili to, co u motocyklistów jest w zupełności normalne: machnęli sobie krótko na przywitanie i każdy pojechał w swoją stronę.
I to jest rzecz, której najbardziej motocyklistom zazdroszczę: wzajemny szacunek. Dla nich nie ma znaczenia, czy ktoś jedzie chopperem, nakedem czy ścigaczem. Czy to jest Harley, Honda czy Junak. Dla motocyklistów jednoślad jest równy jednośladowi, użytkownik użytkownikowi. Niezależnie od ilości KM pod tyłkiem zawsze kiwną głową albo podniosą rękę. To jest dopiero szacunek ludzi ulicy.
Jak to zobaczyłem, to zacząłem się zastanawiać: czemu czegoś takiego nie ma wśród kierowców? Dobra, to by było trochę przegięcie, gdyśmy musieli machać każdemu użytkownikowi drogi – pewnie odsetek wypadków osiągnąłby rekordowy poziom, a tego raczej wolelibyśmy uniknąć. Ale wśród użytkowników samochodów nie ma czegoś takiego, jak… hmm, jak to nazwać… niech będzie ‘braterstwo czterech kółek’.
Oczywiście, istnieją fankluby, są zloty, spoty itd. Ale jak to wygląda? Audi ma własny, BMW własny, Forza Italia robi zlot tylko dla fanów motoryzacji włoskiej. Na Francuzów wszyscy się wypinają, japońska motoryzacja i JDM żyją własnym życiem, a fani amerykańskiej motoryzacji co rusz mówią ‘muscle cars foreva’. Wymieniać więcej? Braterstwo Czterech Kółek na pełnej, cholera.
Idąc dalej tym tropem natrafiamy na takie pokłady hejta, że się włos na głowie jeży. Fani Audi nie lubią tych z BMW, fani silników wysokoobrotowych wyśmiewają konstrukcje wolnossące, nie wspominając o wiecznej dywagacji nt. wyższości 4WD nad RWD i odwrotnie. A FWD siedzi sobie z boku i się nie odzywa. Wszyscy się kłócą, nikt nie podziwia.
Więc tak to wygląda. Motocykliści trzymają się ze sobą, a posiadacze czterech kółek gryzą jedni drugich. Nawet, jeśli powiecie mi, że jest inaczej, to najpierw się zastanówcie: nie patrzycie przychylniej na osobę, która jedzie samochodem ‘waszej’ marki niż na posiadacza samochodu marki teoretycznie wrogiej?
Ostatnio na rondzie wrąbałby się we mnie posiadacz Suzuki Swifta. Natrąbiłem na niego niemiłosiernie, aczkolwiek podejrzewam, że gdyby jechał innym autem, to wiązanka z moich ust byłaby jeszcze bardziej dobitna. Też tak miewacie?
Zresztą, daleko szukać takich przykładów poza światem motoryzacji? Wojna między fanami Appla, a użytkownikami Androida jest jeszcze lepszym tego przykładem. Konsole vs komputery? To samo. Zresztą teraz się zacznie, konsole ‘next gen’ przecież wchodzą do sprzedaży. Itd. itp., przykładów można mnożyć mnóstwo.
Niezależnie więc, czy chodzi o motoryzację, czy o inne dziedziny, podziały będą zawsze. Im większa grupa użytkowników, tym podziały są większe. Szkoda. Szkoda, przede wszystkim, że nie potrafimy podziwiać tego, co mają inni, ciesząc się z tego, co my mamy. Czy to inny samochód, czy inny komputer, telefon czy buty. Nie ma wyższości jednego nad drugim.
A tak bym chciał, żeby fan Subaru choć raz powiedział coś miłego nt. Lancera. jakieś braterstwo 4WD czy coś w tym stylu.
Bo na pokój między Applowcami, a Androidowcami raczej nie ma co liczyć.