Do kolejnego salonu samochodowego w Paryżu zostało tylko 12 dni. Dni pełnych oczekiwania i swoistej ciszy, która zawsze pojawia się tuż przed samym wydarzeniem po to, by zbudować atmosferę wyczekiwania i niecierpliwości. Niemal dwa tygodnie niemal bez piśnięcia słowem o samochodach, które mają być ozdobą standów wielu marek, a o których nie wiadomo w zasadzie nic.

Oczywiście wiemy już całkiem dużo – swoje nowe modele zaprezentuje Jaguar (zapraszam do poprzedniego Rozrusznika), Mazda, Citroen (jeszcze wcześniejszy Rozrusznik o nich traktował), a także Mercedes, ale pewne jest, że w Paryżu zostanie zaprezentowanych gro modeli, o których nie mieliśmy pojęcia, a które będą wskazywały kierunki projektowania samochodów poszczególnych producentów na najbliższe lata. Nie wiemy jakie to będą modele, nawet nie ma specjalnych przecieków na co moglibyśmy się nastawiać.

Jest cisza totalna. Pustka, która ogarnia światek motoryzacyjny tylko potęguje domysły, a atmosfera robi się bardziej gęsta niż w filmach Hitchcocka.

Jako jedyna z tej całej zmowy milczenia w ostatnich dniach wyłamała się Honda, która jednak postanowiła wykorzystać tę sytuację na swoją korzyść zapowiadając w trakcie tej ciszy następcę pewnego samochodu, o którym większość zdążyła już zapomnieć.

 

Kojarzycie takie auto jak Honda HR-V? Powstała razem z CR-V, ale chyba trochę wyprzedziła swoją epokę z tym usportowionym nadwoziem stworzonym dla osób aktywnych, radosnych, takich… głupie określenie… lifestylowych. To auto było inne niż cała reszta i przyznam się – swego czasu byłem w nim zakochany. Wersja trzydrzwiowa do tej pory robi na mnie niesamowite wrażenie. Klonowata linia nadwozia, ścięty tył, podniesione nadwozie – tak powinny wyglądać kompaktowe SUVy.

Ale nie, niestety, pozostanie tylko nazwa. Honda HR-V powstanie, a jakże, ale w innej, bardzo nielubianej przeze mnie formie, czyli miejskiego SUVa. Wiecie, tak jak Opel Mocca albo Renault Captur czyli kolejne droższe i bardziej napompowane miejskie auto. Po co? Nie wiem, ale widocznie to się sprzedaje ku mojemu zaskoczeniu. No nie trawię takich aut i koniec.

Tak więc auto o niegdyś fenomenalnej formie, wyprzedzające epokę (nie boję się tak uważać) zostaje zastąpione chwilową modą. Szkoda.

Ale fajnie, że chociaż pewna jest data premiery następny Alfy Romeo 159- Giulii. Tutaj też nie wiadomo w sumie jak to auto ma wyglądać, szczegółów jest jak na lekarstwo, pewne jest jedynie to, że Alfa znowu ma ochotę atakować BMW samochodem z napędem na tył. I że ma mieć dzielone podzespoły (wow, wow, wow!) z Maserati Ghibli. Może być więc ciekawie pod kątem technicznym, o aspekt wizualny natomiast nie martwię się w ogóle. To w końcu Alfa Romeo.

Zapamiętajcie więc tę datę – 24.06.2015r. Alfa Romeo wraca, w oby jak najlepszym stylu. Gdyby był to taki styl, to nie miałbym nic przeciwko: