W małej miejscowości o nazwie Tyneside, w Anglii, dokonano niezwykłego odkrycia. Po pięćdziesięciu latach spędzonych w zakurzonym i zagraconym garażu na światło dzienne wyszedł jeden z siedemnastu wyprodukowanych Bugatti Type 57S Atalante z 1937 roku. Egzemplarz o numerze podwozia 57502 posiadający niewiarygodnie niski przebieg 26,284 mil jest przedstawicielem niezwykle rzadko spotykanego modelu, co sprawia, że bogaci ludzie, kolekcjonerzy z całego świata czyhają, aby móc go kupić bez względu na cenę, która jednak jest… wysoka.

Pierwszym właścicielem wyżej wspomnianej maszyny był Earl Howe. Razem z Dudley’em Benjafield’em założył on “British Racing Driver’s Club”, czyli Brytyjski klub kierowców rajdowych. W tym samym roku został on mianowany jego przewodniczącym. Swoją posadę utrzymał aż do śmierci w 1964 roku. Był on również kierowcą często osiągającym sukcesy w sporcie. Może się on między innymi poszczycić zwycięstwem w wyścigu Le Mans, w którym wystartował za kierownicą Alfy Romeo wraz z drugim kierowcą, Henry’m Birkin’em. Earl swój samochód otrzymał 9 czerwca 1937 roku i w jego rękach pozostawał przez następne 8 lat. W tym czasie dokonał on paru przeróbek, wśród których było założenie własnych zderzaków, zmienienie lusterek wstecznych oraz założenie zewnętrznego bagażnika. W czasie II Wojny Światowej Earl Howe służył swojemu krajowi walcząc z wrogiem. Z tego też powodu w tym okresie samochód bardzo rzadko wyjeżdżał na ulice.

Gdy konflikt się skończył Bugatti w 1947 roku zostało sprzedane panu J. P. Tingay’owi. On również dokonał w nim paru przeróbek. Najważniejszą z nich było zamontowanie turbosprężarki Marshall K200, co znacznie zwiększyło osiągi samochodu. Kolejnym właścicielem w 1950 roku stał się M H Ferguson, lecz cztery lata później maszyna była już częścią kolekcji Lord’a Ridley’a. W rok później Dr Harold Carr odkupił go od Lord’a. Dr Carr przez pierwsze lata eksploatacji bardzo często jeździł swoim nabytkiem, lecz w latach sześćdziesiątych zaparkował go w swoim garażu, gdzie pozostał przez następne 50 lat…

Po śmierci ostatniego właściciela jego rodzina zdecydowała się wystawić pojazd na aukcję. Biorąc pod uwagę bardzo dobrą kondycję techniczną pojazdu, jego bogatą historię, stopień oryginalności i obecność kompletu dokumentów, można z pewnością stwierdzić, że Bugatti stanowi prawdziwą gratkę dla fanów starej motoryzacji. Jednakże jego potencjalny nabywca musi przygotować się na wydanie kwoty rzędu 4,5 miliona USD. Cóż, kwota niezbyt przystępna dla potencjalnego Kowalskiego, ale chcąc kupić samochód wyprodukowany w tak nikłej ilości trzeba się z nią pogodzić.

Miejmy nadzieję, że w przyszłości będzie wiele podobnych przypadków i, że odnalezione samochody będą mogły cieszyć oko nie tylko ich nabywców, ale innych wielbicieli zabytkowej motoryzacji, którzy nie zawsze mogą pozwolić sobie na zakup tak niepospolitych egzemplarzy…