Czasem trudno zrozumieć, dlaczego to Fiat Multipla określany jest mianem najbrzydszego samochodu wszech czasów. Jest przecież tylu godnych konkurentów. Pontiac Aztec czy… Audi A2. Z tym ostatnim los i tak obszedł się wyjątkowo łagodnie – mimo swej baryłkowatej brzydoty w większości wypadków auto zbywane było milczeniem. Dlaczego?Przeważyła cena – na tle nieco mniej ekscentrycznych konkurentów Audi A2 było zdecydowanie za drogie. Wymagało doprawdy dużo samozaparcia, by wymaganej ilości gotówki – 64 tysiące złotych za najprostszą wersję – nie zainwestować w coś większego i ładniejszego.

Osoby zakochane w wyglądzie niemieckiego potworka, bo i takie ponoć się zdarzały, ceniły go przede wszystkim za zaawansowanie techniczne, niejednokrotnie określając A2 mianem pomniejszonego A8. Nieco na wyrost, ale fakt jest faktem – chociażby aluminiowa rama to rozwiązanie doskonale sprawujące się w wysokiej klasy limuzynach i wcale nie gorzej w najmniejszym Audi. Szkoda tylko, że odpowiada za nieproporcjonalnie dużą część ceny, jaką trzeba było zapłacić za samochód.

Drogi bzdet

Dzisiaj zresztą niewiele się pod względem cenowym zmieniło. Za samochód z początków produkcji (ta trwała od 1999 do 2005 roku, na przełomie 2002 i 2003 roku wprowadzono zmiany dotyczące zarówno palety silnikowej, jak i pojemności baku) trzeba zapłacić przynajmniej 20 tysięcy złotych, wliczając w to konieczne zazwyczaj opłaty – mnóstwo oferowanych egzemplarzy sprowadzone jest z zagranicy. To trochę za dużo jak na 3,8 metra blachy. Jednak używane Audi A2 cenę rekompensuje trwałością – poszczególne elementy rzadko się psują, może poza twardym bardzo zawieszeniem, które nie do końca sprawdza się w polskich realiach. Nie ma natomiast najmniejszych problemów z korozją – trzeba sporego pecha (i równie pechowej eksploatacji), by nawet minione trzynaście lat użytkowania „rudym cieniem” położyło się na karoserii.