Zazdroszczę tym, którzy byli na tegorocznym salonie w Paryżu. Nie tego, że mogli zwiedzić to miasto, że widzieli to wszystko itd. – to można sobie zaplanować, z wyprzedzeniem bilety kupić i pojechać. Zazdroszczę raczej tego, że materiału po takim wyjeździe jest na kilka dobrych wpisów, a i to zazwyczaj okazuje się za mało. Ci natomiast, którzy nie pojechali, po prostu obejrzeli sobie zdjęcia, sprawdzili co tam nowego się dzieje i tyle, koniec zabawy. Emocje opadły, trzeba wrócić szybko do szarej rzeczywistości.

Sęk w tym, że producenci na taki event przygotowują wszystko to, co mają u siebie w danym momencie najlepsze. Napinają muskuły, przeganiają się w pomysłach by zachęcić odwiedzających do obejrzenia tego, nad czym pracowali przez ostatnie miesiące. Nic dziwnego, na tym to polega.

Niestety, tuż po takich ogromnych targach nie pojawia się zupełnie nic, na co warto by zwrócić uwagę, nie mówiąc już o pisaniu o czymkolwiek. Świat motoryzacji musi dojść do siebie po skondensowanej x1000 dawce nowości w jednym miejscu, więc następujące po tym tygodnie są czasem na odreagowanie, odetchnięcie i nabranie sił do walki o kolejne słupki w statystykach sprzedaży.

No. A ja przez ten przestój nie mam o czym pisać. Zero nowości, zero jakichkolwiek wzmianek o tym co ma się dziać w najbliższym czasie, tylko te kłaki pustynne pędzone przez wiatr.

Co prawda Audi potwierdziło, że stworzy model A9, ale na tym informacje się skończyły. Możemy tylko domniemywać, że będzie to raczej coupe, raczej 4-drzwiowe (czyli jednak nie będzie konkurencji dla Mercedesa S Coupe) i z pewnością będzie miało napęd Quattro i wszystko to, co ma A8 + mnóstwo ulepszeń.

I tak jest to żadne zaskoczenie, raczej potwierdzenie wcześniejszych domysłów. Póki co nawet żadnych renderów nie ma, które mogłyby przybliżyć jak to auto będzie wyglądać. Zresztą to jest Audi – i tak będzie takie samo jak reszta. Co widać na załączonym niżej obrazku, o którym nawet nie wiem ile ma wspólnego z rzeczywistością:

 

Z pomocą przybyła jednak, o dziwo, nasza rodzima motoryzacja z newsem wagi ciężkiej. Otóż nasz (podobno) najbardziej zaawansowany projekt wszedł (podobno) w kolejną fazę testów. Tym razem (podobno) Arrinera Hussarya, bo o niej tu mowa, rozpoczęła już testy drogowe nie tylko samej ramy z napędem, ale także w całym, dopracowanym aerodynamicznie opakowaniu. Mniej więcej takim:

 

Jako potwierdzenie tego faktu można uznać organizację konkursu, w którym na własne oczy będzie można zobaczyć te testy. Coś tam na fb się podobno dzieje, nie sprawdzałem dokładnie. W każdym razie potwierdza to, że faktycznie jakieś kolejne ruchy są wykonywane i że ‘legenda o polskim samochodzie sportowym’ nie jest tak do końca wyssana z palca.

Może, będziemy mieli z czego być dumnymi.
Może, bo w sumie, oprócz informacji i wycieków, to konkretów nie ma żadnych. Same plotki i przypuszczenia, ale to pozwala mieć nadzieję na coś więcej w porównaniu do innych projektów dot. rewitalizacji polskiej motoryzacji (o tym pisałem w poście Czarno to widzę). Coś się dzieje choć tak naprawdę wciąż nie wiadomo co.