Zaczyna się od impulsu. Takiego cichutkiego pyknięcia z tyłu głowy, coś na kształt tego, który czuł prokurator Szacki w książkach Miłoszewskiego, kiedy zbliżał się do sedna sprawy, ale nie potrafił jeszcze wskazać o co tak naprawdę chodzi. Jest to coś zupełnie nienamacalnego, absurdalnie szybka myśl, której w pierwszym momencie nie da się jeszcze nawet uchwycić pojedynczym słowem, czasem nawet trudno zdać sobie sprawę z tego, że ona w ogóle istnieje.

Dopiero po chwili zaczyna się odbijać od wnętrza czaszki jak kuczuk, zabierając ze sobą kolejne cząstki myśli i nabierając jakiś bardziej realnych kształtów, coś jak w przy efekcie kuli śniegowej – im dalej, tym myśl robi się większa i bardziej zauważalna. Wtedy dopiero jestem w stanie stwierdzić, że to coś jest jakimś tam pomysłem, materiałem z którego coś trzeba wyrzeźbić.

Tak, dokładnie – sam pomysł to tak naprawdę nic więcej, jak materiał z którego coś dopiero ma powstać. Podejrzewam, że jakieś 80% z tego, co mi się tam w mózgownicy uturlało, w trakcie procesu tworzenia zostało wyrzucone do kosza, bo zwyczajnie nie dało się tego ubrać w słowa. Nawet tego tekstu było kilka alternatywnych wersji zanim doszedłem do tej, którą właśnie widzicie. A i tak teraz miałem łatwiej, bo to tylko przelewanie myśli na papier, żadna filozofia.

 

Dobra, to by było na tyle w kwestii odpowiedzi na nurtujące Was często pytanie pod tytułem „skąd bierzesz pomysły na teksty?”. One po prostu są. Nie mam zielonego pojęcia co tak naprawdę jest za tym ‘pyknięciem’ z tyłu głowy, jaki bodziec powoduje, że coś raptem zaczyna się dziać. Zresztą to chyba nie jest aż tak istotne. Ważne jest jednak to, by wpadać do głowy nie przestało.

 

Jednak sam pomysł to nie wszystko. Między momentem, kiedy podejmę decyzję o pisaniu na jakiś temat, a jego wypuszczeniem w eter jest bowiem jeszcze jedna, dość ważna sprawa – zebranie informacji. Część wpisów można napisać ot tak, z biegu, jako przemyślenia dotyczące jakiejś konkretnej, klarownej sytuacji (tak jak np. ten wpis). Gro jednak tego co piszę opiera się na zebraniu informacji, by wpis był nie tylko ciekawy, ale również jak najbardziej rzetelny i wciągający. Motoryzacja bowiem bywa niestety dość niewdzięczna i trzeba naprawdę mocno czasem poszperać, by nie wyjść potem na niedouczonego tuka. Co już nie raz przecież mogliście mi wytknąć i aż dziw bierze, że do tej pory udało nam się tutaj utrzymać relację wzajemnego szacunku. Za to dziękuję Wam bardzo, to rzadka sprawa w internecie.

W każdym razie – to zbieranie informacji to czasem praca żmudna i mozolna, bywa że nudna, ale najczęściej kończy się tak, że jak zacznę przeglądać informacje nt. silników umieszczonych w najnowszym modelu Citroena to kończę gdzieś na opisie technicznym podwójnych uzębień daszkowych, które Andre Citroen odkupił od swojej rodziny w Głownie. To przykład jeden z wielu, ale jak widzicie pisanie jednego wpisu może wyrzucić nieostrożnego człowieka w zupełnie niespodziewane miejsce motoryzacyjnej historii.
Dlatego też w pewnym momencie, pisząc kolejny z kolei Poniedziałkowy Rozrusznik musiałem trochę usystematyzować to co robię. Podsumowanie tygodnia i wybranie trzech do czterech ważnych motoryzacyjnych wydarzeń zaczęło mi zwyczajnie zabierać za dużo czasu. Zamiast więc przeglądać kolejne strony wyszukiwarki Google (a ponoć jeśli czegoś nie ma na pierwszej stronie wyszukiwania to znaczy, że to nie istnieje) postanowiłem skrócić sobie listę do kilku głównych kanałów, które przeglądam w poszukiwaniu informacji.

 

9 miejsc z których korzystam pisząc o motoryzacji

 

  • Autoweek.com

Amerykańska strona, acz na tyle fajnym językiem napisana, że warto na nią zaglądać. Co więcej daje całkiem niezłe pojęcie nie tylko o nowościach motoryzacyjnych, ale także o motorsporcie i wydarzeniach okołobranżowych. Niestety często zbyt mocno skupia się na rynku amerykańskim, więc nie traktuję jej jako głównego źródła informacji.

 

  • Autonews.com

Chyba najlepsze miejsce, by rozeznać się w wydarzeniach mijającego tygodnia. Wystarczy wcisnąć magiczną zakładkę „Cars & Concepts” by mieć czarno na białym to, co działo się w najnowszej historii motoryzacji. Jest to o tyle dobre, że mają minimalne opóźnienie w dostarczaniu wiadomości i naprawdę rzadko się zdarzało, by pominęli jakąś informację. Powiedzmy, że trafność mają 90procenową.

 

  • Jalopnik

Tutaj mam problem – z jednej strony jest to taki motoryzacyjny ‘must have’ dla każdego, kto chce być w miarę na czasie. Z drugiej jednak mam zawsze ogromny problem by znaleźć tam interesujące mnie informacje. Mimo wszystko jednak warto czytać czasem dla zwykłej przyjemności, bo wiedzą co w trawie piszczy.

 

  • Yahoo Autos

Jest to prawdopodobnie jedyny powód, dla którego warto jeszcze pamiętać o Yahoo, ponieważ Google czegoś takiego chyba na ten moment nie oferuje – zbiór najnowszych informacji z danej dziedziny w jednym miejscu. I jest to jednocześnie prawdopodobnie najpełniejszy zbiór łatwo dostępnych motoryzacyjnych informacji w internecie. Nie wyobrażam sobie pisania PR-u bez niego.

 

  • Facebook

Spędzam na nim zdecydowanie za dużo czasu. Ale jak mam tego nie robić, skoro wszystkie informacje, zanim pojawią się na jakimkolwiek portalu, najpierw pojawiają się na funpage’ach tych stron lub na niezależnych portalach? Nie pozostaje więc wtedy nic innego, jak zrobić rightclick i wrzucić informację do Pocketa. Szkoda tylko, że wielka część z nich okazuje się potem nieistotna, a ja pozostaję z setkami nieusuniętych linków.

 

  • Twitter

Nie lubię tego portalu, nie rozumiem go, nie potrafię się przekonać, by w tak małej ilości znaków przekazać ważne dla mnie informacje. Nie leży mi to, sposób w jaki piszę, jak zresztą widzicie, wymaga trochę większej połaci miejsca. Ale obserwowanie profili producentów oraz stron, na których mogą być jakieś przecieki to prawdopodobnie najszybszy sposób na pozyskanie ważnych informacji. Pod tym względem Twitter bije wszystko na głowę.

 

  • Fora

Wchodzicie tam na własną odpowiedzialność – jak ostatnio szukałem informacji na temat MX-5 to mało nie przypłaciłem tego totalnym przekonwertowaniem mojego życia (wpis: Męskie dylematy). Jednak kiedy trzeba znaleźć informacje nieoczywiste, wynikające z doświadczenia i metody „prób i błędów” to jest to jedne miejsce, gdzie po przejrzeniu kilkuset wpisów uda się wyciągnąć odpowiednie wnioski i informacje. No chyba, że Cię pochłonie i raptem okazuje się, że po kilku godzinach udało Ci się pozyskać wiedzę, do której prawdopodobnie nigdy byś się nie dokopał i której w sumie nie potrzebujesz. Ale to też ma swój urok.

 

  • Inne blogi

Oczywiście, że je czytam. Ba, czytam je głównie. I to nie tylko te motoryzacyjne, mówiąc szczerze głównie te o innej tematyce. Z dwóch powodów – te ‘inne’ dają mi dodatkowe porcje inspiracji, by przekuć coś na motoryzacyjne tematy. A te motoryzacyjne… cóż, w dzisiejszym świecie tak się porobiło, że to na blogach twórcy przykuwają największą uwagę do tego, by podane informacje były rzetelne i sprawdzone. Bo na inne nie mogą sobie po prostu pozwolić.

 

  • Własne doświadczenie

Im dłużej w tym siedzę tym bardziej widzę, jak mało wiem. Mówiłem to i będę to powtarzał. Ale po pierwsze – ta świadomość daje wiedzę gdzie i czego szukać. A po drugie – ta świadomość pozwala wyrobić w sobie umiejętność kojarzenia faktów i wyciągania wniosków. A to wszystko, plus to co się wie, można nazwać jakimś tam doświadczeniem.

To doświadczenie więc pozwala na ocenianie tego, o czym się pisze. Może i subiektywnie, ale kto powiedział, że tak jest źle?

 

Oczywiście w międzyczasie dotarłem do miejsc, w których bywam mocno sporadycznie, więc nie ma sensu o nich wspominać. Często również głównie jednak dla zabawy, oglądam programy na YT – o nich więcej mieliście tutaj. To wszystko jednak daje tak potężny napływ informacji, że czasem sam tego nie jestem w stanie ogarnąć.

Mimo tego, jeśli macie jakieś miejsca, które sami przeglądacie, to dajcie znać w komentarzach – sam pewnie wielu rzeczy jeszcze nie widziałem.
Tylko wiecie, to, że znacie moje źródła nie znaczy, że możecie przestać czytać Just Well Driven. Przecież nigdzie indziej nie znajdziecie informacji podanych w taki dobrej formie, prawda?