Co można zrobić z Volvo 244 z 1984 roku? Jak się Państwo przekonacie – wiele! Otóż pan Richard Carter oraz John Schroeter postanowili z tego samochodu zrobić chór sztucznych ryb i homarów o nazwie “The Sashimi Tabernacle Choir”. Zadanie to nie należało wprawdzie do łatwych, lecz do budowy dołączyli się ochotnicy. W sumie było ich około 30. Dom pomysłodawców zamienił się w prawdziwy konstrukcyjny warsztat.

Początkowe zamysły zakładały wykorzystanie w projekcie pick-up’a Mazdy, lecz karoseria tego auta nie nadawała się zbytnio do umiejscowienia na niej setek ryb. Na szczęście przyjaciel jednego z twórców miał na zbyciu wyżej wymienione Volvo. Bez zastanowienia je odkupił i budowa rozpoczęła się na dobre. Dom-warsztat zaczął wypełniać się po sufit pudełkami zawierającymi sztuczne, śpiewające zabawki kupione w sklepach w promieniu 5 mil. Z powodu braku miejsca przyjaciel autora projektu udostępnił część swojego domu, aby umozliwić dalsze prace nad śpiewającym Volvem.

Bordowy kolor samochodu niezbyt pasował do morskiej koncepcji, więc ekipa zdecydowała na własną rękę podjąć się pracy polegającej na oczyszczeniu, wypiaskowaniu i pomalowaniu nadwozia. Pomimo prymitywnych narzędzi i warunków pracy błękitny lakier osiadł na leciwej karoserii Volvo.Następnie poczęto rozpakowywać pudełka z rybami. Zadanie było bardzo czasochłonne zważając na ilość sztucznych ryb. Potem zaczęto testować różne sposoby przytwierdzenia ich do blach. Po znalezieniu odpowiedniej metody zaczęto oblepiać samochód.

Do budowy rybiego Volvo zużyto 5 mil kabli, które posłużyły do montowania systemu odpowiadającego za poprawność działania instalacji oraz setki ryb i homarów. W bagażniku znalazły się: 12-woltowa bateria od radia i 5 pięciowoltowych baterii wziętych od wózka golfowego, które hipotetycznie miały wystarczyć na uruchomienie orkiestry.

Po ukończeniu tego niecodziennego pojazdu nadszedł czas na pokazanie go szerszemu gronu oglądających. Doskonałą do tego okazją była parada. Jednakże nie wszystko poszło zgodnie z planem. Chór co prawda poruszał się, ale zabrakło mocy, aby umożliwić mu śpiewanie. Nie przeszkodziło to jednak widowni w oklaskiwaniu pojazdu. W późniejszym czasie zostały zamontowane dodatkowe baterie i głośniki. Dzięki nim samochód jeździ, tańczy i śpiewa!

Jak widać nawet ze starego, poczciwego Volvo można zrobić samochód, który będzie niecodzienny, a zarazem będzie cieszył oko właściciela jak i przechodniów. Gratuluję wykonawcom ich cierpliwości, zaangażowania i oczywiście świetnie wykonanej roboty!