Palenie to oczywiście okropny nałóg prowadzący do wielu schorzeń i zdrowotnych powikłań, co do tego nikt nie może mieć wątpliwości. Niestety jednak jest to także jeden z seksowniejszych, przynajmniej u niektórych, nałogów, który z faceta potrafi zrobić niedostępnego macho, a z kobiety uwodzicielską femme fatale – wszystko zależy od tego kto i jak papierosy pali. Nie każdemu to pasuje oczywiście, niektórzy z papierosem wyglądają zwyczajnie żenująco, ale u niektórych wydaje się to być wręcz nieodzownym elementem kreacji samego siebie.
Czemu zresztą nie dziwię się zupełnie, bo i ja swego czasu bardzo to lubiłem. Nie smak, nie zapach, nie uczucie uzupełnienia poziomu nikotyny w organizmie, bo to są jakieś sprawy poboczne, a w dodatku dość mocno dyskusyjne, bo przecież trudno lubić uczucie kapcia w ustach wymieszane z mdlącą wonią dymu. Ja w papierosach lubiłem głównie jedną, konkretną rzecz – ceremoniał. Uwielbiałem pojechać sobie gdzieś samochodem wieczorem, stanąć w jednym z wybranych, ulubionych i, co ważne, odosobnionych miejsc, oświetlić płomieniem z Zippo karoserię samochodu, usłyszeć szelest palonego tytoniu i powolnie wydychając dym z płuc rozkoszować się momentem. Wtedy gwiazdy były jakieś ładniejsze, myśli stawały się jaśniejsze, a czas tak jakby trochę stawał w miejscu, bo w końcu miałem tę odrobinę czasu tylko i wyłącznie dla siebie.
Ja i papieros na odludziu, oparty o maskę samochodu i wpatrzony w niebo. Jakie to romantyczne.
Teraz nie palę już od dobrych kilku miesięcy, nie ciągnie mnie do tego zupełnie, tak jakbym nigdy w życiu nie palił. Ale tak teraz, jak i wtedy, nigdy nie robiłem jednej rzeczy – nie paliłem w samochodzie. Z kilku, bardzo konkretnych powodów.
1. Pożółkłe jasne plastiki i tapicerka
Kiedyś kumpel po bardzo okazyjnej cenie kupił sobie Mercedesa klasy C. Dosłownie były to jakieś grosze jak na stan techniczny podzespołów i blacharki, która jak wiadomo w Merolach potrafi płatać rdzawe figle. Szybko jednak kwestia ceny została wyjaśniona, ponieważ:
Ty, tylko to auto jest od jakiejś bardzo nałogowej pary palaczy, przy mnie chyba paczkę wyjarali i w aucie też palili, więc jest wnętrze jest trochę pożółkłe. Pomożesz mi to usunąć, co nie?
No, pomogłem. Cały weekend + 3 dni wyrwane z życiorysu na usuwaniu żółtego nalotu z podsufitki, kokpitu i innych jasnych elementów, które już nawet zaczęły w niektórych miejscach przybierać brunatną barwę.
Po takim maratonie moje dłonie wyglądały jak pustynia Atacama w najcieplejszym okresie pory suchej. Nie chcecie czegoś takiego po mnie powtarzać, wierzcie mi.
2. Nieusuwalny zapach papierosów w samochodzie
Te pożółkłe części to jeden pies, ale jak jeszcze dochodzi do tego (a musi dojść) mdlący zapach głęboko wnikniętego dymu papierosowego ukrywający się w gąbkach, materiałach, dywanikach itd., to już jest totalna tragedia. I nie, wierzcie mi, jazda z otwartym oknem i ręką na zewnątrz nic w tym nie pomoże, chyba że w złapaniu reumatyzmu – wtedy droga wolna, nie tylko zimny nadgarstek, ale i zimny łokieć będzie jak najbardziej na miejscu.
A ten zapach, jak ktoś niepalący wejdzie do samochodu… no, to jest prawie tak złe jak całowanie się z osobą palącą. Aż teraz mi trochę niedobrze, jak sobie przypomnę tego zbutwiałego kapcia przekazywanego z ust do ust.
3. Przesiąknięte dymem ubrania
Wyobraź sobie pudełko o wymiarach 2×1,5×1.5 m, co daje 4,5m3 – niby nie jest to mało, ale jak tę objętość od wewnątrz obłożysz różnymi elementami, fotelami itd., to z tej całej przestrzeni robi się raptem niecałe 2 metry sześcienne wolnego miejsca. A teraz wyobraź sobie, że siedzisz w tej zamkniętej przestrzeni o ograniczonym przepływie powietrza i zapalasz papierosa. Po chwili śmierdzisz tak, jakbyś spędził w palarni ostatnie 2 godziny. Wśród 20 innych palaczy.
Tak właśnie cuchniesz, jak palisz w samochodzie. Po raz kolejny – palacz tego jakoś mocno nie czuje, choć z tego co pamiętam, to zapachu cuchnącej bluzy, a przede wszystkim dłoni, nie potrafiłem wytrzymać. Dla innych jednak stać np. w kolejce obok uwędzonego papierosowym dymem typa to istna katorga.
4. Problemy przy odsprzedaży
Dlaczego ten kumpel, którego na początku przytoczyłem, kupił ten samochód? Bo teoretycznie był dobry i tani. A jeśli coś jest tanie, to nie może być dobre. A dobre nie jest, kiedy w środku były palone papierosy, proste jak konstrukcja cepa.
Dlatego przy każdej aukcji zaznacza się (czy faktycznie tak jest to już kwestia sporna), że samochód jest od osoby niepalącej. Jeśli jednak jest odwrotnie, to zawsze cena takiego samochodu jest niższa od średniej ceny rynkowej. Co nie jest zupełnie dziwne biorąc pod uwagę fakt ile wysiłku trzeba włożyć w doprowadzenie tego samochodu do stanu w miarę przyzwoitej czystości.
5. Gorsze prowadzenie samochodu
Tak, palenie w samochodzie ma także wpływ na reakcję za kółkiem i nie powinno to być dla nikogo zdrowo myślącego jakimkolwiek zaskoczeniem. Dym papierosowy zmniejsza przejrzystość powietrza w samochodzie dodatkowo podrażniając oczy, przez co spada ostrość i przede wszystkim wygoda widzenia. Oczy łzawią, pieką, generalnie nic przyjemnego.
Trzymanie papierosa w dłoni podczas prowadzenia tez zresztą najlepszym rozwiązaniem nie jest, bo albo wtedy prowadzi się jedną ręką, albo ta trzymająca peta i tak nie ma odpowiedniej mobilności, by sprawnie operować kierownicą. Nie wspominając o tym, jak niedopałek spadnie gdzieś w czeluści między fotele i zacznie fajczyć wykładziny. Fajna opcja, prawda?
6. To zwyczajnie debilnie wygląda
Stajesz na pasach, obok podjeżdża inny samochód. Coś fajnego na pierwszy rzut oka, sami wybierzcie sobie pierwsze lepsze auto o którym pomyśleliście. Automatycznie patrzycie kto siedzi za kółkiem, a zamiast jakiejś osoby pierwsze co rzuca się w oczy to faja wystająca z ust i siwy dym spowijający całe wnętrze.
I wiecie co wtedy sobie automatycznie myślę? Nic więcej jak proste „Ty debilu”. Zaczerwienione oczy i częste odkasływanie to niezbyt zachęcający widok, nie mówiąc o swoistym współczuciu jakie odczuwam wobec tego samochodu widząc taki poziom braku dbałości. To trochę boli i w żaden sposób nie jest fajne. Jest idiotyczne.