Nie znasz dnia, ani godziny kiedy ziści się marzenie. Często na jego spełnie­nie mamy ogromny wpływ. Czasem jednak czujemy okropną niemoc, jakby nas ktoś związał niewidocznymi łańcuchami i nie chciał puścić. Jedno jest pewne, trzeba uzbroić się w cierpliwość i cholernie się na­pracować, aby w końcu poczuć, że można latać od nadmiaru szczęścia. To bezcenne uczucie, na które często trzeba pracować kil­ka lat, ale bez poczucia straty czasu. Jak wy­glądałoby nasze życie bez marzeń?

A co w momencie, gdy nasze marzenia po­zostają tylko gdzieś z tyłu głowy? Czy w ogó­le jest możliwe ich spełnienie, albo choćby ich namiastki, skoro rzuciliśmy je na pożarcie szarej codzienności? Jesteśmy zapracowa­ni, zmęczeni, zajęci realizacją innych rzeczy, które z jakiegoś powodu weszły na pierwszy plan. Jedno jest pewne – nie istnieje złoty śro­dek na ich ziszczenie. Praca, nadzieja, praca, nadzieja i masa uporu.

Sezon w pełni, wiele się dzieje. Mam wra­żenie, że czasem zbyt wiele. Z drugiej strony, jeszcze kilka lat temu mogłam jedynie o tym wszystkim pomarzyć. I choć dziwnie to za­brzmi to trzeba się cieszyć z tego, że czasu na wypoczynek zwyczajnie brak.

Sezon dopiero się zaczął, a mnie dopada uczucie jakby już się kończył. Z każdym ro­kiem dwanaście miesięcy wydaje mi się być coraz krótsze.

Tak, sezon dopiero się zaczął, a ja pozna­łam masę wspaniałych i inspirujących ludzi, odwiedziłam wiele ciekawych zakątków na­szego kraju i miałam przyjemność trzaskać wheeliesy dla cudownej publiczności. Opu­blikować nowe klipy, odwiedzić Antyradio oraz radiową Czwórkę. Podzielić się z Wami nową wersją mojej strony internetowej.

Ciężko pracować i przy tym świetnie się bawić nad totalną zmianą „imidżu” mojego żelaznego rumaka, otulając go wzorem zebry.

Ten szalony bieg wypełniło mi wiele emocji i sporo niespodzianek. Jedna z nich zasługuje na specjalne wyróżnie­nie, ale o jej szczegółach za chwilę.

W życiu zawsze chciałam robić coś innego, coś z pazurem. Jednak zanim jeszcze spróbowałam moto­cyklowych driftów, burnoutów czy wheelie, ciągnęło mnie w stronę oderwania się od Ziemi. Zapisa­łam się nawet na kurs szybow­cowy – w zasadzie w nadziei, że & mimo wszystko uda mi się wy­supłać taką kosmiczną kwotę.

To marzenie zostało zaszuflad­kowane i w zasadzie przyszedł etap, w którym po­rzuciłam wszelkie sta­rania w tym kierunku.

Pozostając na ziemi z głową w chmurach, odrywałam się od rze­czywistości w chwili zakładania kasku na głowę.