Janusz Oskaldowicz, dla znajomych „O”… Być może najtwardszy człowiek jakiego moglibyście kiedykolwiek spotkać. Trzy ty­godnie przed pierwszą rundą Mistrzostw Polski miał bardzo groźny wypadek na prostej stąrto- wej poznańskiego toru. Prowadził kole’gę poka­zując mu tor jazdy… Było szybko. Januśz omijał grupkę wolniejszych zawodników z jednej stro­ny, nie wiedząc że zawodnik, którego holuje ro­zbił to z drugiej. Zwolnij, zmienił tor jazdy i w tym momencie pędzące BMW S1OORR wbiło się w tył jego motocykla… Obrażenia były kolosalne i koniec sezonu, jeszcze przed rozpoczęciem, Wydawał się dla O przesądzony. To znaczy, tak mógłby pomyśleć każdy, kto Oskaldowicza nie zna. Najbardziej zawzięty pięćdziesięciopję- ciolatek na planecie wrócił i skopał małolatom tyłek…

A: O, co to jest normalność?

O: Powiem Ci, że właśnie zastanawia­łem się nad tym, co to jest normalność leżąc teraz w szpitalu ze złamaną nogą. W Poznaniu nie chcieli mnie operować tylko „w gips i na oddział”. Wcześniej lekarz na torze doradził mi, że w moim wypadku gips nie załatwia sprawy, bo mam praktycznie zerwaną stopę z kości. Tu­taj trzeba było na śruby skręcać. Zawieźli mnie, więc do Łodzi, do umówionego szpitala gdzie już czekali z przeprowadzeniem operacji.

Jaka dokładnie była diagnoza?

Miałem złamanie z przesunięciem w kost­ce- tak jakby stopa się oderwała od kości pisz­czelowej i strzałkowej. Dodatkowo w kilku miejscach mam popękaną kość strzałkową. Nie byłoby tych obrażeń gdyby koło motocykla nie uderzyło mnie bezpośrednio w nogę. Przy prędkości powyżej 200km/h motocykl stanął bokiem, a mnie wysadziło w powietrze jak przy highsidzie, i leciałem tak z 200-300m jak kaczka puszczona po wodzie.

No, ale co z tą definicją normalności?

Po operacji zbudziłem się cały spocony i pierwsze co sprawdzałem to czy tą noąę w ogóle czuję. I od razu uśmiech pojawił się nfc ~ mojej twarzy, ale po chwili przyszła refleksja. Czy ja jestem normalny? W ogóle, z czego ja się tutaj cieszę? Ludzie koło mnie leżą. Cierpią, jęczą. Jak ja wszystkim mówię, że się cieszę, bo będę mógł startować to patrzą na mnie tak jakoś dziwnie i nie chcą ze mną rozmawiać. Jakby po prostu . z jakimś idiotą leżeli. Zacząłem się zastanawiać nad sobą… Co to w ogóle znaczy normalność? Nawet pozwoliłem sobie taki dialog rozwi­nąć z moją żoną. Czy ja jestem normalny? Jak mnie ludzie postrzegają? Ja się przestraszyłem w pewnym momencie, bo kiedy przyszedł dok­tor po operacji ja byłem taki szczęśliwy, że będę mógł chodzić, bo przecież za trzy tygodnie mam wyścig, że on popatrzył na mnie jak na- psychola. To są takie chwile, kiedy przestajesz być pewny, czy wiesz co to normalność i zada­jesz sam sobie to pytanie: „czy jesteś normalny”? Pytałem o to moją żonę i nawet pytałem syna. Mówię, „synek, czy ty przypadkiem nie wsty­dzisz się takiego ojca?”, ale on odpowiadał, że wszystko w porządku.

Szczerze mówiąc, nie wierzyłem, że się po­jawisz na zawodach…

Dwa tygodnie później przyjechałem już mo­tocyklem na Speed Day, z kulami przytroczo­nymi do siedzenia. Docierałem motocykl, który był potrzebny na wyścig. Rehabilitantka była też zaskoczona, chociaż nie spodziewałem się bo to była młoda kobieta-ja jej powiedziałem „proszę Pani, ja za tydzień startuję” to szczęka jej opadła. Ale wystartowałem – dodał z uśmiechem O.